Wpatrywała się w to co było przed nią. Nie chciało do niej
dość to co widzi.
- Hej! Mogę wejść? – zapytał Harry.
Chłopak był ubrany w szary płaszcz, na szyi zarzucony
kremowy szal. Na głowie – jak zwykle – jeden, wielki nieogar. Oczy jego zdawały
się Alice jeszcze bardziej zielone, a uśmiech jeszcze szczerszy i weselszy. W
jednej ręce trzymał wiązankę kwiatów, a w drugiej – duży słoik Nutelli i paczkę
jej ulubionych żelków.
- Co ty tu robisz? A gdzie Lou?- była zmieszana. Nie miała
pojęcia czy krzyczeć czy się cieszyć z
tego, ze widzi przyjaciela. Zrobiła pozytywną minę, odsunęła się od drzwi i
dłonią pokazała by wszedł.
- Nie wiesz co dzisiaj jest? – spojrzał przekręcając lekko
głowę.
- Nie, proszę oświeć drogi Haroldie. Bo niestety nie mogę
zrozumieć czemu ty tu jesteś, a nie
Louis?
- Tak myślałem. Nie pamiętasz – przybrał smutną minę. –
Jesteśmy przyjaciółmi dokładnie od szesnastu lat.
- Serio!? Naprawdę!? – zrobiła wielkie oczy. Poczuła się
głupio. Chciała coś powiedzieć ale nie wiedziała co. – A to po co? – pokazała
ręką na słodkości.
- Proszę to dla ciebie – i wręczył jej kwiaty i podarek.
- A… ale ja nic dla ciebie nie mam – powiedziała bardzo
zmartwionym głosem, spuszczając swój wzrok.
- Nie musisz. Nawet nic nie chciałem. Emm.. Będziemy tu tak
stać czy zaprosisz mnie do środka? – zapytała z nadzieją.
- Tak pewnie choć do salonu. Ja jeszcze tylko skoczę na górę
po coś i już się do ciebie dołączę – przypomniała sobie, że Nelly jest w jej
pokoju.
W kilka sekund była już w swoim pomieszczeniu. Nel siedziała
na kanapie zacierając ręce.
- I co? - spytała bardzo, bardzo zaciekawiona.
- Nic, zmywaj się -
powiedziała sucho.
- Co? Coś nie tak ? – Nelly nie dawała za wygraną.
- Harry…
- Przyszedł z nim?
-Nie. Harry przyszedł – spojrzała błagalnym wzrokiem na
przyjaciółkę.
- C-cooo? Harry?! A co z Lou? – niczego nie rozumiała.
- Nie wiem – starała się ją jak najszybciej wygonić. – Ej
proszę idź do domu. Jutro ni wszystko opowiem.
Nelly ustąpiła widząc zdenerwowanie w oczach Ali. Wzięła
swoja torbę, płaszcz i pospiesznie
wybiegła z pokoju, a potem z domu. Alice w kilka sekund była już na dole u
drzwi salonu. Wrota były uchylone. Nie weszła od razu tylko najpierw spojrzała
przez szparkę. Widok był dość niecodzienny. Na sofie siedział Harry. Był bardzo
zamyślony, wykonywał lekkie ruchy ustami. Wyglądało to jakby się do czegoś
przygotowywać. Na ratanowym stoliku stała miska z żelkami i dwie szklanki z
herbatą.
- Hej już jestem – powiedziała Alice z uśmiechem na twarzy,
wchodząc do pomieszczenia na paluszkach.
- To super – zrobił jej miejsce na kanapie. Widać było jego
zadowolenie.
- Hmm… O żelki! – udała ze przedtem ich nie widziała. – Moje
ulubione – czerwone serduszka. Jak miło dziękuję – i wykonała ruch w kierunku
misy.
Jednak nagle się rozmyśliła i rzuciła się Hazzie na szyje.
Przytuliła go bardzo mocno. On zaczął gładzić jej włosy. Nastała chwilowa,
przyjemna cisza. Po chwili Alice przekręciła głowę , delikatnie przyłożyła swe
wargi do policzka Harolda i przesłała mu
czułego buziaka.
- A to za co? – zapytał z ledwością powstrzymując
napływające mu gwałtownie uczucia.
- Za to, że jesteś moim przyjacielem. To mój prezent - powoli wydostawała się z uścisku. – Nic
więcej nie mam.
Nie musiała mieć - to mu wystarczało. Nic więcej nie
potrzebował do szczęścia był sam na sam z nią. Czuł tak nieopisaną radość.
Niestety ona nie miała tak samo. Owszem szczęście, szczęściem – ale to nie on
miał siedzieć obok niej tylko Louis.
- Jest coś ciekawego w telewizji? Wiesz może Al? – zapytał
przerywając milczenie.
- Nie wiem… Ale możemy pooglądać nasze filmy z dzieciństwa?
– zapytała przypominając sobie o zawartości kartonów w swoim pokoju.
- O świetnie! Ty masz takie filmy? Serio? – zapytał z
entuzjazmem.
Alice wybiegła natychmiastowo z salonu i udała się do
swojego lokum w poszukiwaniu nagrań.
W TYM SAMYM CZASIE
Nelly szła ciemną ulicą. Co dziwne było nawet ciepło, około
dwa stopnie na plusie. Od czasu do czasu mijała nielicznych przechodniów.
Wszyscy byli jej obcy – dziwne. W końcu to jej rejon, jak można nikogo nie
znać. Szła cały czas przed siebie, głowę
mając zadartą do góry. W pewnym momencie jej uwagę przykuł chłopak stojąc y po
drugiej stronie. Od razu go rozpoznała.
- Louis! Louis! – krzyknęła i zaczęła machać rękom.
Chłopak spojrzał się na nią. Chwile pomyślał i podbiegł do
niej.
- Hej, co ty tu robisz? Po co dzwoniłeś do Alice, kłamiąc ją
w żywe oczy? – zapytała prosto z mostu.
- Ja czekam na Liama, ma po mnie przyjechać. Że jak ją niby
okłamałem? Harry mnie o to poprosił, bo wiedział, że odrzuciła by jego rozmowę.
- Ta fakt, była zła na niego za to w szkole – przytaknęła .
- A ty co robisz sama o tej godzinie na ulicy? – zapytał
opiekuńczo.
- Wracam do domu, bo Al wyrzuciła mnie od siebie – stwierdziła
ze smutkiem.
- To chodź poczekaj ze mną, podwieziemy ciebie –
zaproponował Louis.
- Wielki dzięki ale nie skorzystam z tego. Mieszkam
niedaleko – pokazała ręką na wprost. –
Ej wiesz ja już pójdę. Pozdrów Niallera ode mnie.
- Spoko – uśmiechnął się. – Cześć !
I poszła w swoją stronę. Nadal nie rozumiała tego co Harry
robił u jej przyjaciółki.
PÓŹNIEJ
Alice usnęła. Leżała na kanapie, głowę mając na kolanach
Hazzy. Chłopak muskał ręką jej policzek i brązowe włosy. Wpatrywał się w jej
obliczę z spokojem, wsłuchiwał się w jej każdy oddech. Te chwile były tylko
jego, nikt ich nie mógł mu zabrać. Panowała cisza. Tylko z telewizora
wydostawały się dźwięki piosenek. „ To jest piękne”- pomyślał. Pochylił się
odsuną jej włosy zakrywające jej ucho. Chwilę pomyślał i wyszeptał :
- Wiem, wiem – nie słyszysz mnie. I dobrze, nie musisz tego
wiedzieć. Wcale nie chce byś tego wiedziała, ale.. nie potrafię się powstrzymać
patrząc jak słodko wyglądasz. Bardzo słodko. Taka jesteś piękna, twoje włosy,
oczy, usta i reszta – są takie.. Ah!
Brak mi słów.
Wystraszył się, gdy Ali
postanowiła zmienić ułożenie swojego ciała. „ A jak słyszała to?” –
zaczął się bardzo mocno strachać. Żałował tego co powiedział.
Uspokoił się, kiedy Alice zaczęła wydawać odgłosy
chrapania. Harry uśmiechnął się. „Uff,
śpi.” – przemknęła mu myśl.
Z minuty na minutę zaczął stawać się bardziej śpiący. Powieki
zaczęły mu się kleić. Męczył się tak jeszcze około pięciu minut, aż usnął.
„Ale on słodki” – pomyślała Alice.
_______________________________________
Wybaczcie, że dopiero teraz dodaje... ale teraz są już wakacje - czas wolny. Dziękuje za 5 obserwatorów i 4 komenty.. ale jeżeli chcecie 4... to musi być minimalnie 6 komentow pod tym. Kocham was <3 Dział dedykuje Bucie, Kati, Doni i Trawce <3
Pozdr.
Martuś