wtorek, 31 lipca 2012

Dział czwarty


Gdy brunetka się przebudziła, nikogo nie było w pokoju. Podniosła się i usiadła po turecku. W powietrzu wyczuwała woń męskich perfum co oznaczało, że chłopak jeszcze niedawno tutaj był. Przetarła zaspane oczy, przeciągnęła się i spojrzała  na ratanowy stół.  Leżał na nim talerz z apetycznie pachnącą jajecznicą.
„ Jak ja lubię jajecznice” – pomyślała zachwycona wonią jajek. Przybliżyła się do stołu, poniosła widelec i skosztowała posiłku. Był idealny. Ni zasłony, ni za mało doprawiony. Idealny, ale nie chciała jeść.
Wyszła z salonu i rozejrzała się. Nikogo nie było. Podbiegła do kuchni. Pustka. Zrobiło jej się niezmiernie przykro. „A może jeszcze…” – olśniło ją. Podeszła do schodów, wzięła głęboki oddech i krzyknęła :
- Hazza! Hallo! Jesteś tam Harry?
Nie uzyskała odpowiedzi. Z sekundy na sekundę było jej coraz zimniej, a radość kompletnie uciekł jej z twarzyczki. Wróciła do saloniku, wtórnie usadowiła się na kanapie, pochwyciła talerzyk i zaczęła jeść.
- Dlaczego poszedł bez pożegnania – to pytanie dręczyło Alice.
                                                                 OCZAMI NIALLERA
Irlandczyk siedział w pokoju i grał na gitarze. Wychodziło mu to rewelacyjnie. Był zadowolony sam z siebie. Oprócz muzyki wykonywanej  przez blondynka panowała powszechna cisza. Liam i Louis spali jeszcze ( w prawdzie była już dwunasta, ale to sobota – można poleżeć w łóżku dłużej), a Zayn gdzieś zniknął.
Po pewnym czasie klamka u drzwi frontowych zaczęła się ruszać i do domu wszedł Harry. Niall zauważył, że nie jest taki jak zawsze. Czegoś w nim brakowało. Uśmiech. Harold był ewidentnie smutny.  Harry bez banana na twarzy, to nie jest Harry.
- Hej! Co tam u Al? Była Nelly? – zaczął rozmowę.
- Ali żyje, jak zawsze piękna i wesoła  - Hazza nie miał grama przekonania w głosie. – A Nelly nie było.
- Pośpiewamy? – zaproponował niebieskooki.
- Nie, nie mam ochoty – odpowiedział sucho brunet.
- To może coś zjemy? – próbował dalej. – Przez grę masakrycznie zgłodniałem.
- Jak chcesz to sobie coś zrób, ja nie chce – Hazza próbował ze wszystkich sił spławić przyjaciela.
- Harry! Co ci jest do cholery! – Niall nie wytrzymał.
Zielonooki chłopak wystraszył się głosu znajomego. Był inny. Troskliwy, głośny i zarazem stanowczy. Nie słyszał go przedtem.
Nialler był podenerwowany.
- Ej, dobra – dobra. Tylko weź się uspokój. Nie poznaje ciebie – powiedział Harry, robiąc jednocześnie wielkie oczy.
- Ty mnie nie poznajesz? To co ja niby mam powiedzieć – Niall’ owi cały czas wzrastało ciśnienie.
- Ja? Co? Że niby ze mną jest coś nie tak? – Harry przeciągał dalej.
- Jesteś smutny. Ty nigdy nie bywasz smutny – blondas odłożył na bok instrument.
Harold wiedział o tym. Zdawał sobie z tego świetnie sprawę, ale nie chciał by inni to widzieli. Chciał być zawsze optymistą. W tym momencie, w tym toku zdarzeń nie potrafił. Nie umiał. A tak bardzo, bardzo pragnął.
Irlandczyk nie czekał na słowa przyjaciela. I tak był pewien ze ma rację. Wstał i poszedł do kuchni. Otworzył górna szafkę, poprzesuwał kilka produktów w poszukiwaniu płatków śniadaniowych. Miał już zamykać, zamurował go widok za oknem. Przed ich domem stała ubrana w obcisłe rzeczy, na kremowych szpilkach, znajoma dziewczyna. Niall wychylił się z kuchni i zawołał w kierunku salonu.
-Hazza, ktoś na ciebie czeka przed domem.
                                                                          PO POŁUDNIU
Ali szła z uniesioną głową, trzymając się z Louisem za ręce. Było ciepło. Od czasu do czasu przymrużała oczy, bo dokuczało jej wiosenno – zimowe słońce padające jej złośliwie na policzki. Płaszcz miała leciutko odpięty u góry, na szyi przerzucony wiśniowy, mięciutki szalik. Brązowe włosy osłaniała smerfna, czarna czapka. Posturę miała wyprostowaną – nie jak na co dzień, zgarbiona.
- Może przysiądziemy tu na chwilę? – zaproponował Lou, wskazując dłonią na zieloną ławkę.
Alice pokiwała delikatnie głową, na wznak, iż się zgadza.  Usiedli więc.
- Uh, ale zimno – powiedziała mając w głowie przebiegły plan.
Chłopakowi błysnęło w oczach. Nie tracąc chwili objął ją ramieniem i przycisnął ją mocno do siebie. O to chodziło brunetce.  Tego chciała i to bardzo.
Oboje siedzieli w milczeniu, z uśmiechami na twarzy, z przymkniętymi  powiekami. W myślach recytowali tekst piosenki. Tej samej piosenki.
  ‘When she was just a girl
She expected the world
But it flew away from her reach
And the bullets catch in her teeth
Life goes on, it gets so heavy
The wheel breaks the butterfly
Every tear a waterfall
In the night the stormy night she'll close her eyes
In the night the stormy night away she'd fly’
Po jakiejś dłuższej chwili Alice otwarła oczy, spojrzenie skierowała na chłopaka. Uśmiechnęła  się mimowolnie i zaczęła wciągać szyję jak najwyżej umiała. Z sekundy na sekundę jej usta były coraz to bliżej policzka Louisa. Chłopak zaczął czuć jej ciepły oddech na swojej twarzy.  Posunął delikatnie głowę w stronę dziewczyny, aby ułatwić jej realizację planu. Minęło jeszcze kilka, króciuteńkich chwil, aż jej usta  napotkały polik chłopaka. Od razu cała poczerwieniała. Lou  przytulił ją jeszcze mocniej.
- Ej, mam pomysł : chodźmy do Milkshake City – zaproponował brunet, spoglądając na Al.
- Dobrze… A nie boisz się, że nas zobaczą? Przecież jesteś znany, adorowany przez tłumy fanek… Nie boisz się co ludzie pomyślą? – zapytała dziewczyna, wymieniając  tylko nieliczne z obaw, które krążyły jej po głowie.
- Co z tego, niech mi zazdroszczą – powiedział. Schylił lekko głowę i pocałował ją w czoło.
Wstali więc i udali  się w kierunku baru. Szli trzymając ręce w solidnym splocie. Będąc bardzo blisko siebie. Alice z przyjemnością oglądała widoki po drodze, mierzyła  miłym wzrokiem mijanych ludzi. W duchu podśmiewała się z dziewczyn wytykających ich palcami. „ Niech mi zazdroszczą” – powtarzała w myślach.
W pewnym momencie jej uwagę przykuła dwójka ludzi, siedzących przy fontannie. Stanęła jak wryta. Louis zaniepokoił się.
- Co się stało kochana? Na co patrzysz? – zapytał kierując wzrok w przestrzeń i nadaremno szukając obiektu jej dziwnego zachowania.
- Pa.. patrz to tam siedzi. O tam! – skazała ręką na trawnik.
- Nic nie widzę… Co tam jest niby? – próbował się wywiedzieć.
- Tam, koło fontanny siedzi… siedzi Danielle. Koleżanka ze szkoły. A obok niej ...
- Hazza!
To słowo bardzo ją zabolało. Poczuła ogromny smutek w sercu. To jej przyjaciel, a jednak… Czuła wielki, przeszywający całe wnętrze ból. „Jak on mógł – myślała gniewnie. – I to jeszcze z tą rudą Danielle?!”. Bezskutecznie próbowała powstrzymać  emocję. Łzy poleciały jej po czerwonym  poliku. Starała się puścić rękę Louisa, ale nie mogła.
Chłopak widział to co czuła. Zrobiło się jej jemu żal. Nie miał zamiaru zostawiać jej samej z swoimi uczuciami. Przyciągnął ją do siebie i przydusił do piersi. Z chwilą uspokoiła się.
- To co? – zapytał nagle. – Idziemy do MSC czy nie?
- Tak oczywiście – powiedziała pociągając nosem. Na jej twarzy pojawiła się niezgrabna mina mająca przypominać szczęście.
                                                                   PO WEEKENDZIE
 Nastał poniedziałek. Alice nie gadała przez te dwa dnia ani z Harry’m, ani z Nelly. 
Gdy przyszła do szkoły przyjaciółki nie było. Czekała, czekała i nic. Nel nie przychodziła. „ Na pewno zaspała, przyjdzie na drugą lekcje” – szukała wymówki.
Minęła pierwsza i druga lekcja. Blondynki w dalszym ciągu nie przychodziła. „ Może jej się plan pomylił… Jutro zaczynamy dopiero trzecią lekcją” – te słowa były jej jedyną nadzieją.
 Minął dzień. Nelly nie była w szkole. 
_________________________________________________________________
Jezzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzzuuuuuuuuuuuuuuuu ! Kocham was <3  Jeju<3  9 komentow ?! 8 obserwatorów?! Więc tak ehmmmm.. Dziękuję. Tym razem proszę o minimalnie 10 komentów.
Następny dział może być całkiem do dupy, więc cieszcie się tym co wam dziś daje. 
Dedykuje go Zuuu, która mnie zdziwiła.
Pozdr.
Martuś

piątek, 29 czerwca 2012

Dział trzeci


Wpatrywała się w to co było przed nią. Nie chciało do niej dość to co widzi.
- Hej! Mogę wejść? – zapytał Harry.
Chłopak był ubrany w szary płaszcz, na szyi zarzucony kremowy szal. Na głowie – jak zwykle – jeden, wielki nieogar. Oczy jego zdawały się Alice jeszcze bardziej zielone, a uśmiech jeszcze szczerszy i weselszy. W jednej ręce trzymał wiązankę kwiatów, a w drugiej – duży słoik Nutelli i paczkę jej ulubionych żelków.
- Co ty tu robisz? A gdzie Lou?- była zmieszana. Nie miała pojęcia czy krzyczeć czy się cieszyć  z tego, ze widzi przyjaciela. Zrobiła pozytywną minę, odsunęła się od drzwi i dłonią pokazała by wszedł.
- Nie wiesz co dzisiaj jest? – spojrzał przekręcając lekko głowę.
- Nie, proszę oświeć drogi Haroldie. Bo niestety nie mogę zrozumieć  czemu ty tu jesteś, a nie Louis?
- Tak myślałem. Nie pamiętasz – przybrał smutną minę. – Jesteśmy przyjaciółmi dokładnie od szesnastu lat.
- Serio!? Naprawdę!? – zrobiła wielkie oczy. Poczuła się głupio. Chciała coś powiedzieć ale nie wiedziała co. – A to po co? – pokazała ręką na słodkości.
- Proszę to dla ciebie – i wręczył jej kwiaty i podarek.
- A… ale ja nic dla ciebie nie mam – powiedziała bardzo zmartwionym głosem, spuszczając swój wzrok.
- Nie musisz. Nawet nic nie chciałem. Emm.. Będziemy tu tak stać czy zaprosisz mnie do środka? – zapytała z nadzieją.
- Tak pewnie choć do salonu. Ja jeszcze tylko skoczę na górę po coś i już się do ciebie dołączę – przypomniała sobie, że Nelly jest w jej pokoju.
W kilka sekund była już w swoim pomieszczeniu. Nel siedziała na kanapie zacierając ręce.
- I co? - spytała bardzo, bardzo zaciekawiona.
- Nic, zmywaj się -  powiedziała sucho.
- Co? Coś nie tak ? – Nelly nie dawała za wygraną.
- Harry…
- Przyszedł z nim?
-Nie. Harry przyszedł – spojrzała błagalnym wzrokiem na przyjaciółkę.
- C-cooo? Harry?! A co z Lou? – niczego nie rozumiała.
- Nie wiem – starała się ją jak najszybciej wygonić. – Ej proszę idź do domu. Jutro ni wszystko opowiem.
Nelly ustąpiła widząc zdenerwowanie w oczach Ali. Wzięła swoja torbę, płaszcz  i pospiesznie wybiegła z pokoju, a potem z domu. Alice w kilka sekund była już na dole u drzwi salonu. Wrota były uchylone. Nie weszła od razu tylko najpierw spojrzała przez szparkę. Widok był dość niecodzienny. Na sofie siedział Harry. Był bardzo zamyślony, wykonywał lekkie ruchy ustami. Wyglądało to jakby się do czegoś przygotowywać. Na ratanowym stoliku stała miska z żelkami i dwie szklanki z herbatą.
- Hej już jestem – powiedziała Alice z uśmiechem na twarzy, wchodząc do pomieszczenia na paluszkach.
- To super – zrobił jej miejsce na kanapie. Widać było jego zadowolenie.
- Hmm… O żelki! – udała ze przedtem ich nie widziała. – Moje ulubione – czerwone serduszka. Jak miło dziękuję – i wykonała ruch w kierunku misy.
Jednak nagle się rozmyśliła i rzuciła się Hazzie na szyje. Przytuliła go bardzo mocno. On zaczął gładzić jej włosy. Nastała chwilowa, przyjemna cisza. Po chwili Alice przekręciła głowę , delikatnie przyłożyła swe wargi do policzka Harolda  i przesłała mu czułego buziaka.
- A to za co? – zapytał z ledwością powstrzymując napływające mu gwałtownie uczucia.
- Za to, że jesteś moim przyjacielem. To mój prezent  - powoli wydostawała się z uścisku. – Nic więcej nie mam.
Nie musiała mieć - to mu wystarczało. Nic więcej nie potrzebował do szczęścia był sam na sam z nią. Czuł tak nieopisaną radość. Niestety ona nie miała tak samo. Owszem szczęście, szczęściem – ale to nie on miał siedzieć obok niej tylko Louis.
- Jest coś ciekawego w telewizji? Wiesz może Al? – zapytał przerywając milczenie.
- Nie wiem… Ale możemy pooglądać nasze filmy z dzieciństwa? – zapytała przypominając sobie o zawartości kartonów w swoim pokoju.
- O świetnie! Ty masz takie filmy? Serio? – zapytał z entuzjazmem.
Alice wybiegła natychmiastowo z salonu i udała się do swojego lokum w poszukiwaniu nagrań.
                                                                W TYM SAMYM CZASIE
Nelly szła ciemną ulicą. Co dziwne było nawet ciepło, około dwa stopnie na plusie. Od czasu do czasu mijała nielicznych przechodniów. Wszyscy byli jej obcy – dziwne. W końcu to jej rejon, jak można nikogo nie znać.  Szła cały czas przed siebie, głowę mając zadartą do góry. W pewnym momencie jej uwagę przykuł chłopak stojąc y po drugiej stronie. Od razu go rozpoznała.
- Louis! Louis! – krzyknęła i zaczęła machać rękom.
Chłopak spojrzał się na nią. Chwile pomyślał i podbiegł do niej.
- Hej, co ty tu robisz? Po co dzwoniłeś do Alice, kłamiąc ją w żywe oczy? – zapytała prosto z mostu.
- Ja czekam na Liama, ma po mnie przyjechać. Że jak ją niby okłamałem? Harry mnie o to poprosił, bo wiedział, że odrzuciła by jego rozmowę.
- Ta fakt, była zła na niego za to w szkole – przytaknęła .
- A ty co robisz sama o tej godzinie na ulicy? – zapytał opiekuńczo.
- Wracam do domu, bo Al wyrzuciła mnie od siebie – stwierdziła ze smutkiem.
- To chodź poczekaj ze mną, podwieziemy ciebie – zaproponował Louis.
- Wielki dzięki ale nie skorzystam z tego. Mieszkam niedaleko – pokazała ręką na  wprost. – Ej wiesz ja już pójdę. Pozdrów Niallera ode mnie.
- Spoko – uśmiechnął się. – Cześć !
I poszła w swoją stronę. Nadal nie rozumiała tego co Harry robił u jej przyjaciółki.
                                                               PÓŹNIEJ
Alice usnęła. Leżała na kanapie, głowę mając na kolanach Hazzy. Chłopak muskał ręką jej policzek i brązowe włosy. Wpatrywał się w jej obliczę z spokojem, wsłuchiwał się w jej każdy oddech. Te chwile były tylko jego, nikt ich nie mógł mu zabrać. Panowała cisza. Tylko z telewizora wydostawały się dźwięki piosenek. „ To jest piękne”- pomyślał. Pochylił się odsuną jej włosy zakrywające jej ucho. Chwilę pomyślał i wyszeptał :
- Wiem, wiem – nie słyszysz mnie. I dobrze, nie musisz tego wiedzieć. Wcale nie chce byś tego wiedziała, ale.. nie potrafię się powstrzymać patrząc jak słodko wyglądasz. Bardzo słodko. Taka jesteś piękna, twoje włosy, oczy, usta i  reszta – są takie.. Ah! Brak mi słów.
Wystraszył się, gdy Ali  postanowiła zmienić ułożenie swojego ciała. „ A jak słyszała to?” – zaczął się bardzo mocno strachać. Żałował tego co powiedział.
Uspokoił się, kiedy Alice zaczęła wydawać odgłosy chrapania.  Harry uśmiechnął się. „Uff, śpi.” – przemknęła mu myśl.
Z minuty na minutę zaczął stawać się bardziej śpiący. Powieki zaczęły mu się kleić. Męczył się tak jeszcze około pięciu minut, aż usnął.
„Ale on słodki” – pomyślała Alice.
_______________________________________
Wybaczcie, że dopiero teraz dodaje... ale teraz są już wakacje - czas wolny. Dziękuje za 5  obserwatorów i 4 komenty.. ale jeżeli chcecie 4... to musi być minimalnie 6 komentow pod tym.  Kocham was <3 Dział dedykuje Bucie, Kati, Doni i Trawce <3 
Pozdr. 
Martuś

wtorek, 8 maja 2012

Dział drugi


Alice wydało się, że to pytanie jest zbyt banalne. Postanowiła przerwać obecną, salonową ciszę.
- Eee… Liam, przecież my jesteśmy przyjaciółmi od dzieciństwa. Zapomniałeś ? – powiedziała, podnosząc leciutko jedną brew.
- Ta, właśnie – przytaknął Harry uradowany wybawieniem. – W takim razie moja kolej…  To, Louis, co sądzisz o Ali?
- Ej, co wy się tak mnie uczepiliście? Nie macie innych pytań? – spojrzała bezradnie.
- Już się nie denerwuj, to ma być ostatnie takie pytanie, zrozumiano chłopaki?– powiedział Louis troskliwie. – Nasza paskowana koleżanka Alice jest bardzo miła, inteligenta. Ma ładne oczka, z resztą cała jest piękna. Co tu jeszcze… Ma zaje… świetną torebkę. No i ogólnie bardzo ją lubię.
Brązowowłosa dziewczyna poczerwieniła. Często miała rumieńce na twarzy, a zwłaszcza wtedy, kiedy była z czegoś bardzo zadowolona. Nie potrafiła ukrywać uczuć.
Harry starał się jak mógł. Jego wewnętrzna walka by ona nie zobaczyła tego, co trzyma w środku, wykańczała go. Dusił się. Chciał zachować resztki godności. Tak bardzo chciał.
- Al, ja nie chce przeszkadzać, ale czy nie powinnyśmy się już zbierać? Jutro mamy szkołę – przerwała Nelly.
- Faktycznie, jest już zupełnie ciemno. Harry odwieziesz nas? – spytała pełna nadziei
- Co?! Nie! Nie idź…– Niall posmutniał patrząc na Nelly. Minę miał nieodgadnioną, zdradzały go tylko przepełnione miłością oczy. – Ale przyjdziecie jutro, prawda?
- Nie wiem, zobaczymy – Nel uśmiechnęła się leciutko spoglądają w niebieskie tęczówki Irlandczyka. – A teraz już serio musimy iść.
Blondyn przytulił ją mocno i przechylił głowę. Posłał jej czułego buziaka w policzek. Hazza czekał ubrany przy drzwiach, ale nikt na niego nie zwrócił uwagi.  Poczuł się jak piątek koło u wozu – zupełnie niepotrzebny.
Louis wziął przykład z Niallera i przyciągnął delikatnie do siebie Alice. Ona nie miała nic przeciwko, to były jej marzenia. Najskrytsze marzenia.  Lou zaczął przechylać głowę i powoli zniżać się. Harry nie wytrzymał. Musiał to przerwać.
- Ej, sorry, że wam przeszkadzam, ale dziewczyny o czymś chyba zapomniały – składał szybko słowa w logiczną całość. – Jutro macie szkołę. Coś mi się zdaje, że Al. Nie ma zrobionego zadania domowego. Prawda to czy nie?
- Cicho. Jesteś nad opiekuńczy – powiedziała szczerze Alice, delikatnie wydostając się w uścisku chłopaka. – A może wpadniecie do nas do budy i dacie mały występ? Co wy na to?
- O! To jest świetny pomysł! – stwierdził Zayn.
- Nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się Niall. – O ile dostaniemy coś do jedzenia.
Wszyscy zaczęli się śmiać.

Lekcje wydawały się Alice zanadto długie, zbyt nudne i monotonne. Głos nauczycieli tylko ją usypiał. Nelly była zajęta nieustannym bazgraniem różnorakich kwiatuszków i serduszek na tyłach zeszytów. Cóż się jej dziwić była zauroczona, a jeszcze lepiej, gdyż jej uczucie było ewidentnie odwzajemniane. „Miłość rośnie wokół nas” – myślała od czasu do czasu brązowowłosa dziewczyna, spoglądając na przyjaciółkę.  Tak minęło jej kilka lekcji, aż w końcu nadeszła upragniona przerwa na lunch.  Szła spokojnym krokiem trzymając Nel za rękę, z lekko podniesioną głową i zarysem uśmiechu na twarzy.
- Ali! Nell! – dobiegły je krzyki zza pleców.
Odwróciły się równocześnie. Ujrzały szczupłą, wysoką, rudą dziewczynę.
- Chodźcie szybko za mną! Nie uwierzycie co się stało! No normalnie padniecie! – mówiła bardzo podekscytowana Danielle i pokazała im kierunek, w którym mają biec.
W hollu szkoły zebrało się kilkadziesiąt piszczących dziewczyn. Al była przerażona, nie ogarniała, o co im wszystkim chodzi, co jest powodem ich zwierzęcego zachowania.
- Dan, co się stało – zapytała Alice.
- Jak to co? Zobaczcie tylko kto do nas przybył – miała ogromny zaciesz na twarzyczce.
- No oczywiście, że dam ci autograf – dobiegł ją znany męski głos.
- WTF?! Hazza?! – powiedziała kompletnie zaskoczona i zaczęła się przeciskać do środka zgromadzenia; Danielle podążała za nią. – Przepraszam! Sorry! Ej ludzie ja chce przejść!- powtarzała co chwilę, aż dotarła do celu.
Stanęła jak wryta. Ujrzała Harrego, Louisa, Liama, Nialla oraz Zayna, którzy podpisywali zeszyty jej szkolnych „koleżanek”.
- Lou? Harold? Nailler? Co wy tu do cholery robicie? – powiedziała zdenerwowana.
- O! hej Ali – oddał podpisany brulion właścicielce, podszedł do Al i przytulił ją.
Wszyscy patrzyli zaskoczeni. Dan zazdrościła jej jak nie wiem, patrzyła na nią niczym lew na swą ofiarę
– To ty znasz Styles’a? – zapytała po chwili.
- Tak, Alice to moja przyjaciółka – odpowiedział miło uśmiechając się Hazza. – Nie pochwaliła się wam? Zaprosiła nas tutaj, a my korzystając z chwili oddechu, wybraliśmy się do was.
- Jee, jee … Jesteście przyjaciółmi?– nie dowierzała.
- A Nelly to moja dziewczyna – wtrącił się nagle nieproszony Niall.
W jednej chwili oczy wszystkich zwróciły się do tyłu gdzie stała z zakoczoną miną blondynka. „Dziewczyna – powtarzała w myślach – Nazwał mnie swoją dziewczyną”. Podbiegła do niego i zawisła mu na szyi szczerząc się jak głupi do sera.
- A to ci dopiero heca! One znały 1D i nic nam nie powiedziały. Dlaczego? – Danielle skierowała swe pytanie perfidnie do Ali stojącej obok Harrego; patrzyła to raz na nią, to znów na niego.  – Powiesz nam?
- Nie muszę ani tobie, ani nikomu tłumaczyć. Miałyśmy swoje powody. Proszę, macie przynajmniej niespodziankę… Tha da?
- Jesteś przyjaciółką chłopaka o najpiękniejszym uśmiechu na świecie i nic nam nie powiedziałaś? – Dan była bardzo roztrzęsiona . – Świnia z ciebie i tyle.
Alice poczuła się widocznie urażona tą obelgą. Spuściła wzrok.
- Em, Harry nie powinieneś tego przerwać? – Louis wyszeptał do ucha koledze.
- Okej, dziewczyny, nie kłóćcie się. Błagam was – przemówił Harold głośno.
- Oj, przepraszam. Poniosło mnie –  Danielle zrobiła minę małego pieska.
Hazza, widząc to, uśmiechnął się lekko. Zauważył, że miała niebieskie tęczówki. Bardzo niebieskie. Alice poczuła przeszywający ból w sercu. Czy to zazdrość?

Leżały na łóżku, nogi mając w górze i lekko opierając o zieloną ścianę. Alice przymknęła leciuteńko powieki, wzięła głęboki oddech i zaczęła wsłuchiwać się w monotonny odgłos ruszającej się wskazówki zegara. Po pewnym czasie zaczął ją bardzo irytować. Stał się wyjątkowo głośny i bolesny.  Nelly za to z ogromnym bananem na twarzyczce wpatrywała się w sufit. W wyobraźni rysowały jej się obrazy Nialla. Nadal była podniecona tym, co powiedział. Jej zachwyt w ogóle nie zmalał.  Spokój przerwała muzyka, która zaczęła wydostawać się z iPhone Alice : „I've tried playing it cool, but when I'm looking at you. I can't ever be brave, cause you make my heart race”. Dzwonił Louis. Wykonała zwinny ruch i już stała przy biurku. Bez większych namysłów odebrała.
- Hallo? Alice? Słuchaj wpuścisz mnie do domu? Stoję od dziesięciu minut przed bramą i marznę – wyjaśnił ochrypłym głosem i rozłączył się.
Rzuciła telefon na łóżko, nieomal trafiając w głowę przyjaciółkę i podbiegła do lustra. Zaczęła się przyglądać sobie, poprawiać włosy i ubrania.
-  No pięknie! Nie mogę go w takim stanie przyjąć – powiedziała głosem podobnym do płaczu.
- Co? Kogo przyjąć? Kto przychodzi ? – zaciekawiona Nel podniosła się.
- Louis!
- Louis?! Dziecko, zakładaj  szybko te musztardowe rurki i niebieską bluzkę.
Ali posłusznie ubrała wybrane rzeczy. W trzydzieści sekund była już całkowicie gotowa. Zbiegła szybciutko po schodach. Jeszcze raz przejrzała się w korytarzowym lustrze. „ Dobra, może być” – pomyślała. Wzięła głęboki oddech, otworzyła drzwi wejściowe i stanęła jak wryta. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. 
_________________________________________________________________
Proszę drugi <3 dla... hmm dla osoby która jest i będzie w mojej głowie na zawsze, forever, mimo to, że nas nie ma a więc dla Brutusa. Polecam bloga  http://ineedtheonething.blogspot.com/ bo jest po protu zajebisty <3
Pozdr. 
Martuś

wtorek, 1 maja 2012

Dział pierwszy


Stała kompletnie załamana przed otwartą szafą pełną ubrań. Chwytała co chwila to inną rzecz, ale żadna nie spełniała jej oczekiwań.
- Nie, no to jest nie możliwe! Musi tu coś być, no przecież musi – mówiła błagalnym głosikiem, a na jej twarzy rysowała się smętna mina.
- Ale czego ty tak w ogóle szukasz Ali? Bo stoisz już tak pół godziny i cały czas narzekasz -  nie wytrzymała już Nelly.
  Alice wyłoniła się zza drzwi sosnowej szafy i spojrzała na dziewczynę siedzącą na fotelu. Miała falowane, blond włosy i żywe, niebieskie tęczówki. Siedziała z założonymi rękoma i widocznym grymasem na twarzy.  
- Bo... Idę po południu do Harego i Lou tam też będzie…  Więc pomyślałam, że ubiorę jakąś bluzkę w paski, ale nie mam żadnej! Rozumiesz! Nie mam! Jak to możliwe… - była gotowa się popłakać.
  Nelly zrobiła wielkie oczy, postukała się palcem po czole i powiedziała do przyjaciółki z ironicznym uśmiechem:
- Dziecko, a co ty masz na sobie teraz?
  Alice spuściła wzrok w dół, nie mogła uwierzyć w to, jaka jest bezmyślna, jak pusta i głupia. Była ubrana bowiem w liliową, paskowaną tunikę.  Zupełnie o niej zapomniała. Zupełnie. Cała poczerwieniała ze wstydu, za to Nelly wybuchła śmiechem. Nie potrafiła już wytrzymać.  Po chwili Ali też zaczęła się śmiać z własnego idiotyzmu.
- Chyba się zakochałaś – powiedziała przyjaciółka. – Myślę, że Louis ucieszy się jeszcze bardziej, gdy weźmiesz tą torbę z ‘I carrots’. Hmm… A mogę się zabrać z tobą?
- W sumie to czemu nie, Nialler na pewno się uraduje. On Cię bardzo lubi. Nawet bardzo –bardzo. Tylko kupmy pod drodze coś do jedzenia.

„ Londyn jest piękny” – pomyślał Harry. Nadal był smutny i zły na siebie. Na Alice nie mógł się gniewać, to jej wybór, jej życie, jej uczucia. Tylko ona ma prawo je zmieniać, a on musi to z pokorą uszanować. To co przeżywał w głębi serca jest zbyt przerażające by opisać.  Na dodatek przychodzi dzisiaj do niego.  Zdawał sobie sprawę, jaką mękę przeżyje, gdy ona  w najlepsze będzie flirtować z Louis’ em.
- Ej, brachu, co ci jest? Co taki smutny jesteś? – wyrwał się nagle Niall.
- Nic. Która to godzina? Trzecia? Już?!  O kurde, zaraz powinna być Al…
- Alice?! A weźmie ze sobą Nally? Ona jest taka piękna – blondasek się rozmarzy.
- Nie wiem, chyba tak. Nic nie mówiła o towarzyszce, ale jak ją znam to może być.
 Od razu na twarzy Irlandczyka pojawił się szeroki uśmiech. Harry nie chcąc być gorszy zrobił to samo. Nagle  z jego telefonu zaczęła wydobywać się znajoma muzyka : „I heard, that you're settled down, that you found a girl and you're married now”. Dzwoniła Al.
- Tak? – nie myśląc odebrał, dotykając ikonkę przedstawiającą zieloną słuchawkę.
- Harry, my się chwilkę spóźnimy, bo wstąpimy jeszcze do marketu. Kupimy trochę smakołyków dla naszej siódemki  - i rozłączyła się.
„Kurczę, ale ona ma piękny głos” – powiedział w duchu. Włożył telefon do kieszeni, podniósł wzrok, spojrzał na niebieskookiego chłopaka i powiedział : - Szykuj się, przyniosą jedzenie.

  Na niebieskiej kanapie siedziała Nelly opierając głowę o ramię Nialla. Wyglądali tak słodko, oboje przepełnieni specyficzną energią i radością.  Na fotelu usadowił się Zayn i robił coś na swojej dotykowej komórce. Przed telewizorem przycupnął Liam. Niszczył swój wzrok, gapiąc się w kolorowe ruchome obrazki monitora.Tak wyglądał salon.                                                                              
W kuchni Alice wraz z Hazzą i Lou przyrządzała owocowy deser dla wszystkich. Dla Harego nie było to komfortowe położenie. Nie czuł się najlepiej widząc jak przyjaciółka patrzy na Louisa. Jej oczy były wtedy takie uśmiechnięte, takie pełne życia. Niestety tylko Harry to widział.
- Kurczę no! Nie mogę odkręcić tego słoika – krzyknęła na raz Al. – Pomoże mi któryś z was? – spytała błagalnie, a na jej twarzy rysowała się podstępna minka.
- Ja! – odrzekło na raz dwóch chłopaków. Oboje łapczywie pochwycili szklany pojemniczek. Szarpali go lekko na swoje strony, aż w końcu wygrał Harry. Lou odepchnięty z impetem uderzył w szafkę.
- Hazza, ty idioto! – zdenerwowała się Ali. – Co ty najlepszego zrobiłeś? Wiesz, że mogło mu się coś stać?
- Przepraszam… Ja nie chciałem…
- Nie mnie przepraszaj tylko Louisa – wszystko się w niej zagotowało.
- Nie musi, nic mi nie jest. Tylko co ci odbiło brachu? – Louis uśmiechnął się słodko do Alice, gdyż widział, iż go obserwuje.
Harry nie umiał odpowiedzieć. Dziewczyna poczerwieniała,  pochwyciła tace z miskami, pełnymi owoców, lodów oraz żelków i wyszła z pokoju. Lou pobiegł za nią. Harold został sam. „ Ona ma rację. Ale ze mnie idiota” – pomyślał.
- Smacznego – powiedziała Ali kładąc miski na stoliku.  – Tylko proszę, Niall, zostaw też coś dla nas, okay? 
Irlandczyk wyszczerzył ząbki.  – Dobrze dziewczynko w pasiastej bluzce. Ej mam pomysła! –wykrzyknął.- Zagrajmy w szczerość.
- Dobra – zgodził się Liam, odrywając jednocześnie wzrok od telewizora i przenosząc go na smakołyki. – To ja zaczynam! Komu by tu zadać… hmm…  Może Harremu.
- No dawaj! Wal śmiało – Harry był bardzo ożywiony.
- Dobra… Kim jest dla ciebie Alice? – zapytał Liam zacierając podstępnie ręce.
________________________________________________________________________
Witam, dziękuje za każde wejście, proszę bardzo dział 1. Taki o... No nie zbyt mi się podoba ale prosze jest, dla was, dla waszej oceny.
Pozdr. 
Martuś