Alice wydało się, że to pytanie jest zbyt banalne.
Postanowiła przerwać obecną, salonową ciszę.
- Eee… Liam, przecież my jesteśmy przyjaciółmi od
dzieciństwa. Zapomniałeś ? – powiedziała, podnosząc leciutko jedną brew.
- Ta, właśnie – przytaknął Harry uradowany wybawieniem. – W
takim razie moja kolej… To, Louis, co
sądzisz o Ali?
- Ej, co wy się tak mnie uczepiliście? Nie macie innych
pytań? – spojrzała bezradnie.
- Już się nie denerwuj, to ma być ostatnie takie pytanie,
zrozumiano chłopaki?– powiedział Louis troskliwie. – Nasza paskowana koleżanka Alice
jest bardzo miła, inteligenta. Ma ładne oczka, z resztą cała jest piękna. Co tu
jeszcze… Ma zaje… świetną torebkę. No i ogólnie bardzo ją lubię.
Brązowowłosa dziewczyna poczerwieniła. Często miała rumieńce
na twarzy, a zwłaszcza wtedy, kiedy była z czegoś bardzo zadowolona. Nie
potrafiła ukrywać uczuć.
Harry starał się jak mógł. Jego wewnętrzna walka by ona nie
zobaczyła tego, co trzyma w środku, wykańczała go. Dusił się. Chciał zachować
resztki godności. Tak bardzo chciał.
- Al, ja nie chce przeszkadzać, ale czy nie powinnyśmy się
już zbierać? Jutro mamy szkołę – przerwała Nelly.
- Faktycznie, jest już zupełnie ciemno. Harry odwieziesz
nas? – spytała pełna nadziei
- Co?! Nie! Nie idź…– Niall posmutniał patrząc na Nelly.
Minę miał nieodgadnioną, zdradzały go tylko przepełnione miłością oczy. – Ale
przyjdziecie jutro, prawda?
- Nie wiem, zobaczymy – Nel uśmiechnęła się leciutko
spoglądają w niebieskie tęczówki Irlandczyka. – A teraz już serio musimy iść.
Blondyn przytulił ją mocno i przechylił głowę. Posłał jej
czułego buziaka w policzek. Hazza czekał ubrany przy drzwiach, ale nikt na
niego nie zwrócił uwagi. Poczuł się jak
piątek koło u wozu – zupełnie niepotrzebny.
Louis wziął przykład z Niallera i przyciągnął delikatnie do
siebie Alice. Ona nie miała nic przeciwko, to były jej marzenia. Najskrytsze
marzenia. Lou zaczął przechylać głowę i
powoli zniżać się. Harry nie wytrzymał. Musiał to przerwać.
- Ej, sorry, że wam przeszkadzam, ale dziewczyny o czymś
chyba zapomniały – składał szybko słowa w logiczną całość. – Jutro macie
szkołę. Coś mi się zdaje, że Al. Nie ma zrobionego zadania domowego. Prawda to
czy nie?
- Cicho. Jesteś nad opiekuńczy – powiedziała szczerze Alice,
delikatnie wydostając się w uścisku chłopaka. – A może wpadniecie do nas do
budy i dacie mały występ? Co wy na to?
- O! To jest świetny pomysł! – stwierdził Zayn.
- Nie mam nic przeciwko – uśmiechnął się Niall. – O ile
dostaniemy coś do jedzenia.
Wszyscy zaczęli się śmiać.
Lekcje wydawały się Alice zanadto długie, zbyt nudne i
monotonne. Głos nauczycieli tylko ją usypiał. Nelly była zajęta nieustannym
bazgraniem różnorakich kwiatuszków i serduszek na tyłach zeszytów. Cóż się jej
dziwić była zauroczona, a jeszcze lepiej, gdyż jej uczucie było ewidentnie
odwzajemniane. „Miłość rośnie wokół nas” – myślała od czasu do czasu
brązowowłosa dziewczyna, spoglądając na przyjaciółkę. Tak minęło jej kilka lekcji, aż w końcu
nadeszła upragniona przerwa na lunch. Szła spokojnym krokiem trzymając Nel za rękę,
z lekko podniesioną głową i zarysem uśmiechu na twarzy.
- Ali! Nell! – dobiegły je krzyki zza pleców.
Odwróciły się równocześnie. Ujrzały szczupłą, wysoką, rudą
dziewczynę.
- Chodźcie szybko za mną! Nie uwierzycie co się stało! No
normalnie padniecie! – mówiła bardzo podekscytowana Danielle i pokazała im
kierunek, w którym mają biec.
W hollu szkoły zebrało się kilkadziesiąt piszczących
dziewczyn. Al była przerażona, nie ogarniała, o co im wszystkim chodzi, co jest
powodem ich zwierzęcego zachowania.
- Dan, co się stało – zapytała Alice.
- Jak to co? Zobaczcie tylko kto do nas przybył – miała
ogromny zaciesz na twarzyczce.
- No oczywiście, że dam ci autograf – dobiegł ją znany męski
głos.
- WTF?! Hazza?! – powiedziała kompletnie zaskoczona i
zaczęła się przeciskać do środka zgromadzenia; Danielle podążała za nią. –
Przepraszam! Sorry! Ej ludzie ja chce przejść!- powtarzała co chwilę, aż
dotarła do celu.
Stanęła jak wryta. Ujrzała Harrego, Louisa, Liama, Nialla
oraz Zayna, którzy podpisywali zeszyty jej szkolnych „koleżanek”.
- Lou? Harold? Nailler? Co wy tu do cholery robicie? –
powiedziała zdenerwowana.
- O! hej Ali – oddał podpisany brulion właścicielce,
podszedł do Al i przytulił ją.
Wszyscy patrzyli zaskoczeni. Dan zazdrościła jej jak nie
wiem, patrzyła na nią niczym lew na swą ofiarę
– To ty znasz Styles’a? – zapytała po chwili.
- Tak, Alice to moja przyjaciółka – odpowiedział miło
uśmiechając się Hazza. – Nie pochwaliła się wam? Zaprosiła nas tutaj, a my
korzystając z chwili oddechu, wybraliśmy się do was.
- Jee, jee … Jesteście przyjaciółmi?– nie dowierzała.
- A Nelly to moja dziewczyna – wtrącił się nagle nieproszony
Niall.
W jednej chwili oczy wszystkich zwróciły się do tyłu gdzie stała
z zakoczoną miną blondynka. „Dziewczyna – powtarzała w myślach – Nazwał mnie
swoją dziewczyną”. Podbiegła do niego i zawisła mu na szyi szczerząc się jak
głupi do sera.
- A to ci dopiero heca! One znały 1D i nic nam nie
powiedziały. Dlaczego? – Danielle skierowała swe pytanie perfidnie do Ali
stojącej obok Harrego; patrzyła to raz na nią, to znów na niego. – Powiesz nam?
- Nie muszę ani tobie, ani nikomu tłumaczyć. Miałyśmy swoje
powody. Proszę, macie przynajmniej niespodziankę… Tha da?
- Jesteś przyjaciółką chłopaka o najpiękniejszym uśmiechu na
świecie i nic nam nie powiedziałaś? – Dan była bardzo roztrzęsiona . – Świnia z
ciebie i tyle.
Alice poczuła się widocznie urażona tą obelgą. Spuściła
wzrok.
- Em, Harry nie powinieneś tego przerwać? – Louis wyszeptał
do ucha koledze.
- Okej, dziewczyny, nie kłóćcie się. Błagam was – przemówił
Harold głośno.
- Oj, przepraszam. Poniosło mnie – Danielle zrobiła minę małego pieska.
Hazza, widząc to, uśmiechnął się lekko. Zauważył, że miała
niebieskie tęczówki. Bardzo niebieskie. Alice poczuła przeszywający ból w
sercu. Czy to zazdrość?
Leżały na łóżku, nogi mając w górze i lekko opierając o zieloną
ścianę. Alice przymknęła leciuteńko powieki, wzięła głęboki oddech i zaczęła wsłuchiwać
się w monotonny odgłos ruszającej się wskazówki zegara. Po pewnym czasie zaczął
ją bardzo irytować. Stał się wyjątkowo głośny i bolesny. Nelly za to z ogromnym bananem na twarzyczce wpatrywała
się w sufit. W wyobraźni rysowały jej się obrazy Nialla. Nadal była podniecona
tym, co powiedział. Jej zachwyt w ogóle nie zmalał. Spokój przerwała muzyka, która zaczęła
wydostawać się z iPhone Alice : „I've tried playing it cool, but when I'm
looking at you. I can't ever
be brave, cause you make my heart race”. Dzwonił Louis. Wykonała zwinny
ruch i już stała przy biurku. Bez większych namysłów odebrała.
- Hallo? Alice? Słuchaj wpuścisz mnie do domu? Stoję od
dziesięciu minut przed bramą i marznę – wyjaśnił ochrypłym głosem i rozłączył
się.
Rzuciła telefon na łóżko, nieomal trafiając w głowę
przyjaciółkę i podbiegła do lustra. Zaczęła się przyglądać sobie, poprawiać
włosy i ubrania.
- No pięknie! Nie
mogę go w takim stanie przyjąć – powiedziała głosem podobnym do płaczu.
- Co? Kogo przyjąć? Kto przychodzi ? – zaciekawiona Nel
podniosła się.
- Louis!
- Louis?! Dziecko, zakładaj
szybko te musztardowe rurki i niebieską bluzkę.
Ali posłusznie ubrała wybrane rzeczy. W trzydzieści sekund
była już całkowicie gotowa. Zbiegła szybciutko po schodach. Jeszcze raz
przejrzała się w korytarzowym lustrze. „ Dobra, może być” – pomyślała. Wzięła głęboki
oddech, otworzyła drzwi wejściowe i stanęła jak wryta. Nie mogła uwierzyć
własnym oczom.
_________________________________________________________________
Proszę drugi <3 dla... hmm dla osoby która jest i będzie w mojej głowie na zawsze, forever, mimo to, że nas nie ma a więc dla Brutusa. Polecam bloga http://ineedtheonething.blogspot.com/ bo jest po protu zajebisty <3
Pozdr.
Martuś